Więcej czasu dla siebie i rodziny. Relacje z czasu dobrowolnej izolacji cz. 3
Zaczęło się od domowych porządków, wymyślania dań obiadowych, czytania książek, rozwiązywania rebusów. Później były spotkania online, aż wreszcie – z zachowaniem zasad bezpieczeństwa – spotkania z przyjaciółmi z grup działających przy WCS. Zapytaliśmy panie z grup działających przy WCS, jak spędzały czas w trakcie dobrowolnej izolacji.
Wanda Majcher, Aktywne Wrocławianki: Na początku poczułam strach, staraliśmy się z mężem nie wychodzić z domu, żeby się nie narażać, syn nam przywoził zakupy. Z domu wyszłam dopiero w maju, w maseczce i rękawiczkach. Co ta sytuacja mi dała? Więcej czasu mam dla rodziny, opiekujemy się wnuczkiem, wymyślamy mu gry i zabawy. Więcej czasu mam dla siebie, czytam książki – kryminały, przygodowe, różne. Rozwiązuję krzyżówki i rebusy, ćwiczę pamięć. Więcej czasu mam dla męża, żeby porozmawiać, tak to nie było czasu. Piekę ciasta, gotuję. Nie prowadzę klubu seniora, do centrum seniora też nie chodzę – i jest mi przykro. Brakuje mi wyjścia, ale dla bezpieczeństwa można wytrzymać.
Ewa Białowąs, Panie Niespodzianki: Na początku był wielki strach i niewiadoma – co będzie dalej? Pamiętam epidemię ospy we Wrocławiu i ten lęk… Może dlatego pandemia i zakaz wychodzenia były dla mnie łatwiejsze do przejścia. Musiałam też zostać w domu ze względu na wcześniejszy wypadek oraz obecną rehabilitację. Denerwowało mnie tylko, że nie mogę się z nikim spotkać ani wyjść. Ale dzwoniłam do koleżanek i utrzymywałam z nimi kontakt telefoniczny. Obecnie można się spotkać, ale ja jeszcze się boję.
Co robiłam? Zajęłam się porządkowaniem rzeczy, na które wcześniej nie miałam czasu albo się nie chciało. Kiedy było słonecznie, wychodziłam trochę do ogrodu i czas powoli leciał. Lubię gotować. Wymyślam dania obiadowe, moje ulubione to schab z żurawiną, kapusta ze śmietaną i koperkiem. Spędziłam trzy tygodnie u córki w górach, przyroda, spokój, graliśmy w karty, w remika. Tu, we Wrocławiu mam niedaleko park i wychodzę z psem. Moja refleksja – jednak człowieka przytłacza to, co podają w mediach, a spotkanie z nieznajomymi to stres.
Zofia Zelman, Dolnośląski Obywatelski Uniwersytetu Trzeciego Wieku: 29 lutego wieczorem przeczytałam komunikat przysłany z WCS o odwołaniu zaplanowanych na marzec wydarzeń i zajęć cyklicznych, organizowanych w siedzibie Wrocławskiego Centrum Seniora. Ponieważ we wszystkich krajach wzrastała liczba zachorowań na nowy rodzaj wirusa, zalecono ograniczenie wszelkich zgromadzeń. Przede wszystkim ludzie starsi powinni zostać w domu. Z żalem odłożyłam przygotowane materiały na planowane 3 marca spotkanie z cyklu „Sprawność ciała i umysłu”. Zajęcia prowadziłam od października 2016 roku. To były również przyjacielskie spotkania, podczas których mogliśmy wykonać ćwiczenia dla usprawnienia ciała, a następnie, siedząc w kręgu, wymienić swoje poglądy na interesujące nas tematy. Nagle to wszystko zostało nam odebrane przez pandemię.
Na jak długo? Czym wypełnić ten czas? Moje pełne niepokoju rozmyślania przerwał dźwięk telefonu z WCS. Był to telefon z propozycją kontynuacji online prowadzonych przeze mnie spotkań. Była to niejako odpowiedź na moje pragnienie utrzymywania nadal kontaktu z uczestnikami zajęć „Sprawność ciała i umysłu”. Zaproponowałam temat 7. KROKÓW DO ZDROWIA. Wysyłając co tydzień opracowanie jednego kroku włączyłam się w bardzo ważne działanie, niezwykle pomocne do przetrwania czasu pandemii, która obejmowała coraz większe obszary naszego życia. Tylko otrzymywane życzliwe wsparcie uchroniło wielu seniorów od psychicznego załamania się i pokonywania codziennych trudności.Właśnie zamieszczane na stronie WCS porady i zdalnie prowadzone zajęcia obudziły w wielu osobach chęć pisania wspomnień, refleksji, rozwiązywania łamigłówek czy po prostu codziennej gimnastyki. Na własnej osobie odczułam ten dobroczynny wpływ, ponieważ poznałam wiele nowych ćwiczeń i lektur, a przede wszystkim mogłam mieć poczucie, że ten czas nie jest stracony, że robię coś pożytecznego.
Ewa Rapacz, grupa o-CAL-eni: Dla mnie, aktywnej seniorki nakazy pozostawania w domu wydawały się nie do zniesienia. Konieczność zmusiła nas do poukładania sobie życia w sposób najbardziej dla siebie korzystny. Przede wszystkim konieczne było wymyślenie sobie zajęcia. Był to okres przedświąteczny, więc zaczęłam od generalnych porządków, następnie od segregacji ubrań, z których sporo się pozbyłam. Kolejnym etapem było zrobienie porządków z tekstami piosenek, w ten sposób skompletowałam kilka śpiewników i kilka odłożyłam do uzupełnienia ich brakującymi tekstami. To akurat miałam zrobić kilka lat temu, ale brakowało mi natchnienia. Trochę czasu poświęcam poznawaniu różnych funkcji komputera, ostatnio pod okiem Michała Dębińskiego ćwiczę otwieranie i przesyłanie filmów za pomocą We Transfer. Najbardziej brakowało mi możliwości wychodzenia na powietrze,wychodziłam po pieczywo wędrując do sklepu okrężnymi drogami. Jeśli kogoś spotkałam, to skręcałam w bok, tak że nie stykałam się z ludźmi bliżej niż na odległość 2 m. Wieczorem rozmawiałam z koleżanką. Po zniesieniu zakazu pobytu w domu zaczęłam chodzić na działkę do znajomych i tam grałam z koleżanką w rummikub, grę planszową, podczas gdy jej mąż pracował w ogrodzie. Z czasem grupa o-CAL-eni zaczęła spotykać się w Parku Wschodnim i to pierwsze spotkanie było wyjątkowo wzruszające. Piękna sceneria i my, pełni wzajemnej sympatii i szczęścia. Spotkania były krótkie, w maseczkach i w odpowiedniej odległości. Podobne spotkanie mieliśmy też z koleżankami i kolegami z UTW Medycznego. Wróciłam do niedzielnych spotkań z dziećmi i wnukami, choć w dalszym ciągu nie witamy się tradycyjnie tylko plecami. Nawet mnie nie kusi, żeby inaczej, choć ostatnio córka stwierdziła, że bardzo jej smutno, że nie może się przytulić. Bardzo pomocne dla nas były spotkania przez internet organizowane przez WCS, początkowo korzystałam prawie ze wszystkich. Wiele przyjemności odczułam, kiedy panie z WCS telefonowały do mnie i pytały o zdrowie moje i reszty grupy. Jeszcze jedno – zaczęłam odczytywać różne filmiki i przesyłać je do kolejnych znajomych z Whatsappa i Messengera, przedtem szkoda mi było na to czasu.
Podziękowania – Bardzo gorąco dziękuję Seniorom, że wykazali się wielką odpowiedzialnością za siebie i za innych. Chcę zwrócić uwagę, aby spojrzeli na Polskę, nasz świat jako na dom, w którym seniorzy są otoczeni troską i wsparciem młodszych pokoleń, żeby spojrzeli pozytywnie na te zjawiska, które się zadziały, w kontekście solidarności. Młodsze pokolenia otoczyły starsze osoby, być może czasem nadmierną, troską – zdarzało się bowiem, że seniorzy byli czasem nawet zirytowani tym, że mieli po kilka telefonów od rodziny, instytucji, od przyjaciół. Ale to dobry sygnał i dobre zjawisko, które pokazuje, że wcale nie jest tak źle, jak nam się wydawało. Seniorzy w Polsce są w dalszym ciągu dobrem narodowym i dobrem społecznym nas wszystkich. Bardzo zależy nam na tym, żeby seniorzy byli w dobrej jakości życia, byli jak najdłużej z nami.
W dalszym ciągu proszę więc o to, żeby stosować się do zaleceń, ale też wykorzystać tę wiedzę życiową, którą posiadają nasi najstarsi, do tego żeby w dalszym ciągu uważać, być czujnym, być ostrożnym. Nie będzie pełnego społeczeństwa obywatelskiego, jeśli zabraknie wśród nich seniorów – mówi Robert Pawliszko, zastępca dyrektora ds. Międzypokoleniowej Aktywizacji Społecznej Wrocławskiego Centrum Rozwoju Społecznego.
Polecamy artykuł jaki ukazał się w lipcowym wydaniu Gazety Senior (s. 15) https://www.gazetasenior.pl/wp-content/uploads/2020/06/Gazeta-Senior-lipiec-2020.pdf
Copyright © 2021. All rights reserved.